poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 9: Ko­bieta nie zna pojęć takich jak miłość, zaz­drość czy zem­sta. Ona zna te uczucia.

Dedykacja dla Neymara- za to, że całe swoje serduszko włożył w mundial ♥ 

Barcelona, wrzesień 2013 

- Naprawdę tego chcesz?- Neymar z oczekiwaniem popatrzył na swoją przyjaciółkę.
Dziewczyna siedziała skulona na sofie, a jej postawa wcale nie wyrażała pewności. Była taka drobna. Malutka.
- Tak... Podjęłam już decyzję- jej głos był cichy i słaby. Widać było, jak wiele ją to kosztuje. - Nic mi już z tamtego życia nie zostało, oprócz niego.
- Raz, a nawet dwa razy, już miałaś okazję się z nim pogodzić i obie zmarnowałaś. Skąd możesz wiedzieć, że teraz nie będzie tak samo?- piłkarz nadal próbował wybić jej ten pomysł z głowy- A co jeśli go zobaczysz i znowu ulegniesz? Znam cię, nie potrafisz długo udawać wściekłej zołzy...
- Nie wiem, co będzie, kiedy go zobaczę!- wybuchła dziewczyna. Na chwilę zamilkła -Ale jedno wiem na pewno- jeśli teraz tego nie załatwię, będzie się to za mną ciągnęło już zawsze.
- I co? Masz zamiar go przeprosić? Przeprosić za to, co on ci zrobił?
- Nie przeprosić. Chcę mu pokazać, jak bardzo mnie zranił, jak bardzo bolało, kiedy mnie zostawił.
- Ale Blanca... On już wie, jak to boli... Niedawno przeżył to samo...
- Nic mnie to nie obchodzi! Podjęłam już decyzję!- dziewczyna nachyliła się i  lekko zmrużyła oczy- Okręcę go sobie wokół palca, a w momencie, kiedy już straci dla mnie głowę, zostawię go tak, jak on zostawił mnie parę lat temu.
- Ale on cię może nawet nie pamięta!-wybuchł piłkarz.
- To nawet lepiej... A z resztą- czy ty pamiętasz te wszystkie dziewczyny, z którymi się w wakacje przespałeś?


*****


  Kolejne dni mijały. Cesc ani razu nie spotkał rozkrzyczanej, rozwydrzonej nieznajomej. Ani razu też nie pojawiła się ona w parku,w którym spacerował z Barcem.
"I dobrze. Niepotrzebne mi nerwy"
  Shaki rozpoczęła trasę koncertową, więc Pique z Milanem zaczął przesiadywać w jego domu praktycznie cały czas. Czasami było to denerwujące. Ale w duchu Cesc cieszył się, że nie jest już taki samotny. A bynajmniej- nie zawsze.
  Fabregas, od kiedy drużyna wbiła do niego na pamiętne "piwo i polką wódkę", był taki jak przedtem. To znaczy- zanim rzuciła go Daniella. Tyle, że nie chciał wychodzić z chłopakami "na podryw", na pytanie o to, czy kogoś ma, odpowiadał burknięciem, a kiedy ktoś zaczynał opowiadać o swoich podbojach miłosnych- po prostu wychodził. W końcu drużyna postanowiła skrócić okres samotności Fabregasa.
  Cesc z hukiem zamknął swoją szafkę.
-Co?! Umówiliście mnie na randkę w ciemno?!
Messi zrobił przerażoną minę.
- A mówiłem chłopakom, że to zły pomysł robić ze mnie posłańca...
- Leo, skup się! Kto to wszystko wymyślił?- spytał Cesc, próbując opanować nerwy.
- Yyy... no bo... cała drużyna była w to zamieszana... ale pomysłodawcą był Neymar- Messi cichł z każdym słowem. Ostatnie niemal wyszeptał.
- Dzięki, Leo.
"No to sobie teraz pogadamy, panie da Silva"
  Cesc wybiegł na boisko treningowe Ciutat Esportiva wściekły, kierując się z stronę dość sporej grupki. Neymar właśnie opowiedział jakiś żart, po którym całe towarzystwo wykonujące ćwiczenia rozciągające wybuchło śmiechem.
  Fabregas niemal podbiegł do da Silvy i stanął naprzeciwko niego.
- Fajnie to tak urządzać komuś życie?!- krzyknął mu prosto w twarz- Prosił cię ktoś o to?!
 Nie odpowiedział. Z ust zszedł mu uśmiech, ale milczał. Wokół ucichły śmiechy i rozmowy. Na boisku zapadła cisza.
Nagle między nimi pojawił się Puyol, odpychając Cesca od nadal milczącego jak grób Neymara.
-Jasna cholera, Fabregas! Uspokój się!- krzyknął, ciągnąc go za ramię- Dobrze wiesz, że wszyscy byliśmy w to zamieszani, nie tylko on. Jak chcesz się bić, to dawaj- Carles zatoczył ręką koło- wszyscy chętnie skopiemy ci tyłek!
Cesc spuścił wzrok i wziął kilka wdechów, żeby się jakoś uspokoić- gdyby nie obecność kapitana, da Silva już by oberwał.
" Uspokój się, stary... To do niczego nie prowadzi"
Fabregas spojrzał na Neymara, który nadal stał naprzeciwko niego. W jego oczach widniała troska- martwił się. Tak samo jak reszta drużyny, która teraz otaczała kołem dwójkę piłkarzy.
Cesc objął brazylijczyka ramieniem i przyciągnął go do siebie.
- Przepraszam... Ale ja chyba nie jestem jeszcze gotowy- powiedział tak cicho, że tylko Neymar  był w stanie go usłyszeć.
- Jesteś.  A my ci w tym pomożemy- da Silva odsunął się od Cesca i powiedział głośniej- Znam Blancę osobiście. To przemiła, uśmiechnięta dziewczyna, i- co najważniejsze- uwielbia FC Barcelonę.
Fabregas pokiwał głową.
- Jest Hiszpanką, ale od 18 roku życia mieszkała w Polsce.Wróciła parę miesięcy temu. I ostrzegam, Cesc- twarda z niej sztuka. Łatwo nie będzie.
"Teraz z żadną nie byłoby łatwo"
- Dziękuję, że to wymyśliłeś- powiedział Fabregas. Zatoczył ręką koło- Ogólnie wszystkim wam dziękuję. Zdaję sobie sprawę z tego, że byłem ostatnio nie do zniesienia. Niem wiem, jakim cudem ze mną wytrzymujecie... Wiem, że wielu z was ma mnie już po dziurki w nosie- dodał, kiedy jego wzrok zawisł za Geri'm. On tylko się uśmiechnął- Ale niestety tak już mam. Tak samo jak wy wszyscy, jestem inny. Nie będę obwiniać tych, którzy mają mnie dość. Sam chciałbym siebie czasem zostawić... Naprawdę, nie będę was za nic winić...
Przez chwilę na boisku treningowym panowała zupełna cisza. Nikt nie odezwał się ani słowem. Cesc stał ze spuszczoną głową w środku koła jak ktoś, kto czeka na wyrok śmierci.
Nagle Fabregas usłyszał opanowany, spokojny głos Puyola.
- Sam to powiedziałeś, Cescy- tak jak my wszyscy, jesteś inny. Ale inny to nie znaczy gorszy. Każdy z nas ma swoje wady i zalety. Alba za dużo pije, Alves jest uzależniony od FIFY, Messi jest zbyt poważny, a Pique jest seksoholikiem.

-No wiesz?!- oburzył się Gerard z urażoną miną.
-Cicho,  debilu- odparł gniewnie kapitan i wrócił do swojej przemowy- Można tak wymieniać bez końca. Ale w drużynie właśnie to jest ważne: różnorodność i fakt, że wzajemnie szanujemy swoje niedoskonałości. Na tym właśnie polega przyjaźń, Fabregas. Choćby nie wiem co- my będziemy z tobą.
Cesc podniósł wzrok i rozejrzał się dookoła. Ku jego zdziwieniu wszyscy byli na swoich miejscach. Nikt nie postanowił odejść.
Wszyscy nadal otaczali go kołem, uśmiechając się przyjaźnie.
- Kocham was, chłopaki. Naprawdę- kocham was...
_____________________________________________________________________



A tak jakoś wyszło, że miałam dzisiaj trochę więcej czasu niż zwykle i proszę- dwa rozdziały w jeden dzień :)  (a nie wiem czy nie będzie trzeciego). No, brak mundialu wychodzi na wierzch :/
Buziaki :* ♥ 

 

3 komentarze:

  1. Strasznie wyczerpujący komentarz : super

    OdpowiedzUsuń
  2. jeeeeeeeeju, rozdział jest cudowny.. na końcu.. no popłakałam się, jezu ! kocham cię dziewczyno :*:* buziaki i dużo weny życzę :*:* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej. Aż mi się płakać zachcialo no... Ehh cescy cescy...
    Z boskiego trio został w Barcy tylko pique :(
    A co do rozdziału to jest swietny. Ratujesz mi tym życie bo nie mam co robić, wlaczam twojego bloga, patrzę i są 4 rozdziały nowe. Idealnie ! :D
    ~Barca Girl

    OdpowiedzUsuń