poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 8: Upił się tą miłością. Teraz czas na kaca. Wielkiego kaca. Moralnego.

Dedykacja dla Przemka- to on nauczył mnie, że nie ma sentymentów i trzeba żyć dalej, mimo wszystko.

Barcelona, październik 2013

 Cesca obudził przerażająco głośny trzask. Skrzywił się i złapał za głowę, wijąc na podłodze z bólu, który wesoło tańczył w jego głowie.
"Nie, błagam, nie! Kto do jasnej cholery tak zamyka drzwi?!"
 Niechętnie podniósł powieki i zmrużył je, oślepiony promieniami słonecznymi wpadającymi do salonu przez wielkie okno. Po chwili spróbował ponownie, tym razem z zamierzonym efektem. Wykorzystując chwilowy napływ energii w jego ciele, podniósł się do siadu i rozejrzał dookoła.
 Cały pokój pogrążony był w ISTNYM CHAOSIE.
"O...mój...boże"
Oprócz śpiących gdzie popadnie piłkarzy (sofa, dywan, stół, pod stołem, schody), znajdowało się tam także kilka rzeczy, których raczej... nie powinno tam być, a bynajmniej Fabregas nie pamiętał, żeby były tam wcześniej. 
 Kilkadziesiąt gumowych kaczuszek, plastikowy karabin, różowy miś, jakieś paproszki w powietrzu... a to wszystko oblepione ,klejącymi się do każdej napotkanej rzeczy, serpentynami.
 Cesc próbował odnaleźć w tym dziwnym widoku każdego ze swoich kolegów (o zgrozo). Pod stołem- Pique, nadal zaciskając w dłoniach swoją broń (plastikowy karabin). Na sofie, przytuleni do siebie- Valdes i Sanchez, tonąc w gumowych kaczuszkach. W połowie schodów- Alves, przytulający do siebie różowego misia. Na dywanie- Puyol, wysmarowany bitą śmietaną i sosem słodko-kwaśnym. Pod ścianą- Alba. Na stole- Iniesta, owinięty wspomnianym wcześniej szalem. W tym wszystkim Fabregas nie dopatrzył się tylko Messi'ego i Xavi'ego.. 
"Zbyt podejrzane..." 
 Nagle do salonu wkroczyła Shakira- w wysokich jak Segrada Familia obcasach, z Milanem na jednej ręce i torbą w drugiej. Widząc Cesca, który siedział na środku pokoju, ze zmarszczonymi brwiami i włosami całymi w serpentynach, uśmiechnęła się szeroko i postawiła zacieszonego syna na podłodze. On zaś od razu dorwał się do broni swojego taty (plastikowego karabinu) i już go właściwie nie było.
-Witaj, Cescy!- powiedział, specjalnie podnosząc ton głosu, na co Fabregas jeszcze bardziej się skrzywił. Kobieta skierowała się do kuchni.
 Cesc wstał i ruszył za nią chwiejnym krokiem. Usiadł na jednym z krzeseł przy wysepce i przyglądał się jak Shak wyjmuje w torby zakupy.
-A tak właściwie to...co ty tutaj robisz? I gdzie Lia?- spytał, próbując jakoś połączyć wątki.
-Przywiozłam wam trochę żarełka- odparła pogodnie i otworzyła lodówkę, by włożyć do niej warzywa. Widząc całkowite pustki, dodała- Jak zauważyłam, było to bardzo dobre posunięcie.
 Nagle do kuchni wszedł Messi z Lią na rękach.
-A tu jest twoja córka- wtrącił Leo. 
-Hej, ślicznotko- powiedział spokojnie Fabs, zaczepiając dziewczynkę.
Po chwili Cesc popatrzył na kolegę i ponownie zmarszczył brwi.
-A ty co tutaj robisz?- spytał znowu, coraz bardziej zdezorientowany.
-Rano pojechałem do Shak, zrobiliśmy zakupy, wzięliśmy dzieci i wróciliśmy- odparł napastnik. 
Fabregas przetarł twarz dłońmi i westchnął głęboko. Nagle dodał:
-...a tak właściwie to co oni wszyscy tu robią? Miałeś ich chyba wczoraj...yyy...to znaczy- dzisiaj wczesnym rankiem odwieźć do domów- kciukiem wskazał w stronę salonu.
-Taki jesteś mądry? To weź ośmiu nachlanych, krzyczących facetów załaduj do samochodu! To jest NIEMOŻLIWE!- krzyknął Leo. To była właśnie ta rzadka chwila, w której Messi się denerwował- w momentach , kiedy wymagano od niego "NIEMOŻLIWEGO". 
 Nagle cała trójka usłyszała  przeciągłe jęknięcie. W drzwiach pojawił się Xavi. Złapał się za głowę i uśmiechnął, nieprzytomnie mrużąc powieki.
- Siema wam- powiedział.
" O mój boże... Człowieku, coś ty wczoraj brał?"
 Xavi przetarł oczy.

-Fabregas, dlaczego do cholery spałem w twojej garderobie? 
 Po chwili bardziej trzeźwo spojrzał na swoje ubranie.
-I co ja na sobie mam?!
Piłkarz był ubrany w klubową koszulkę Realu Madryt.
 Wymienili spojrzenia i wszyscy wybuchli śmiechem.


*****
  
Barcelona, listopad 2013

 Cesc nigdy wcześniej nie wierzył, że proste, zwyczajne spotkanie przy piwie (i polskiej wódce), aż tak poprawi jego samopoczucie.
Tak czy siak- Fabregas poczuł się potrzebny, dowartościowany i (co najważniejsze) silny. Skupił się na pracy i miłości do Lii. Tego się trzymał- była jedyną, najukochańszą kobietą w jego życiu.
"I tak jest dobrze"
  Cesc wrócił do dawnego stylu życia, do dawnego siebie. Był taki sam jak wcześniej. Uśmiechał się, chodził z kolegami na imprezy, nie unikał towarzystwa. Z tą różnicą, że teraz był SAM.
  W końcu musiał jednak skorzystać z pomocy Martino- wziął od niego numer tej opiekunki i od tamtej pory Lią czasami zajmowała się przemiła kobieta po pięćdziesiątce- pani Renette.

  Piłkarz zrobił także coś o czym zawsze marzył- w domu Fabregasa pojawił się mały owczarek niemiecki o imieniu Barc. Daniella miała alergię na sierść więc nigdy nie było o tym nawet mowy. Córka pomocnika była zachwycona nowym przyjacielem. Fabregas codziennie wywiązywał się z obowiązku wyprowadzania psa. Robił to z chęcią- to był moment w ciągu dnia tylko do myślenia, tylko dla niego. Przez resztę po prostu nie miał na to czasu, ciągle był w biegu.
  Któregoś ranka, idąc przez pobliski, pusty o tej porze dnia park jak zwykle pogrążony w swoich własnych chmurach, zauważył dziewczynę siedzącą na odludnej ławce- JEGO ulubionej, odludnej ławce.
Cesc spuścił Barca ze smyczy i bezgłośnie stanął obok nieznajomej- rysowała. Miała na kolanach szkicownik, a w dłoni ołówek. Brązowe loki zasłaniały twarz i jej pracę.
-Artystka?- spytał Fabregas, próbując odszyfrować tatuaż na ramieniu dziewczyny- słowa w jakimś nieznanym języku.
Ciemnowłosa podniosła głowę, omiatając Cesca bystrym spojrzeniem. Chłopak w jednej chwili ją rozpoznał- była to ta sama wkurzona nieznajoma sprzed kilku tygodni. Dziewczyna zmrużyła oczy- ona także doskonale wiedziała, z kim się zadaje.
-Zawsze wtyka pan nos w nie swoje sprawy?- powiedziała i wróciła do rysowania.
- O przepraszam! Ja do czyjegoś domu nie przychodzę, żeby pokrzyczeć- odparł Cesc, chcąc dociąć dziewczynie.
Ona zmarszczyła brwi i powiedziała:
-Och, jest pan bezczelny!
-A pani wredna. To moja ławka.- rzekł Cesc i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego jak dziecinnie to zabrzmiało. Przybił sobie mentalną piątkę za swój geniusz.
Ciemnowłosa schowała szkicownik do torby i stanęła twarzą w twarz z piłkarzem.
- Przepraszam, nie była podpisana- w jej głosie zabrzmiała ironia i drwina- Żegnam, panie Fabregas.
Minęła Cesca i szybkim krokiem ruszyła przez park, mrucząc pod nosem przekleństwa w nieznanym piłkarzowi języku.
"Wredna, samolubna, rozwrzeszczana zołza..."
______________________________________________________


No witam, witam! Mam nadzieję, że wakacje mijają wam bez żadnych problemów :)  Ja osobiście wciąż wmawiam sobie, że mundial będzie trwał do końca lata i napawam się tą myślą. Nawet nie wiecie jakie to cudowne :D
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Czeka na więcej :)
Buziaki :* ♥ 
 (awwwwww :3 ) 



 

3 komentarze:

  1. A zdjęcie Fabregasa i jego córeczki <3
    Świetny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zdjęcie. Oczywiście niekończąca się impreza. To towarzyszy każdemu rozdziałowi :-) . Jest super oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. ah, jaki cudowny :) ♥
    lecę do następnego :) buziaki i życzę dużo weny :*:*

    OdpowiedzUsuń