poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 13: Świadomość śmierci pobudza do życia.

Dedykacja dla wszystkich Argentyńczyków i ich reprezentacji- przegrana nie może zniszczyć waszej radości i dumy. Swoją postawą i zachowaniem bezwarunkowo zasługujecie na szacunek i respekt.  Nikt tak jak wy nie wkłada w grę tyle serca i nikt nie zostawia na boisku całego siebie. To od was wszyscy powinni uczyć się podejścia do porażki i honorowego godzenia się ze wszystkim co się z nią nierozerwalnie łączy. Vamos Argentina!  

Barcelona, listopad 2013

 Chłodny, nocny wietrzyk przeczesał włosy Blanci. Niektóre samotne kosmyki znów wylądowały na twarzy Cesca. Ciszę, jaka panowała na ulicy przed restauracją "Angelito" na przedmieściach Barcelony, przerywały tylko silniki rzadko przejeżdżających tamtędy samochodów, pochlipywanie wtulonej w Fabregasa dziewczyny i jej urywane płaczem zdania, a raczej słowa, które prawdopodobnie miały się w te zdania układać.
  Stali tak już od kilkunastu minut. Fakt, iż był środek nocy, a oni nadal znajdowali się przed lokalem, w którym spędzili cały wieczór, był dość dziwny i delikatnie mówiąc zastanawiający dla osoby, która nie wiedziała, co się właśnie stało.
  Od kiedy wyszli z restauracji, Blanca nie przestawała płakać. Cały czas tuliła się do Cesca, jakby bała się spojrzeć w twarz rzeczywistości. Rzeczywistości, która za bardzo ją przerażała.
Fabregas wcale nie protestował- a wręcz przeciwnie. Starał się trzymać Blancę przy sobie. Po tym, co usłyszała, różnego rodzaju głupstwa mogły przyjść jej do głowy. A tak przynajmniej trzymał ja blisko siebie. Dosłownie.
  Patrząc na nich z boku, można by pomyśleć, że są parą lub ,co najmniej, znającymi się jak łyse konie przyjaciółmi, którymi z pewnością nie byli- NIE MOGLI. Po zaledwie paru godzinach rozmowy nie da się na wylot poznać drugiego człowieka.
  Mimo to Cesc nie odpychał od siebie drobnej dziewczyny, która w jego ramionach wydawała się jeszcze bardziej krucha, jeszcze mniejsza niż wcześniej.
Nagle poczuł, że Blanca stopniowo rozluźnia kurczowy uścisk. Przestała też płakać.
"Zasnęła"
  Fabregas wziął dziewczynę na ręce i delikatnie włożył ją do swojego samochodu. Nawet to nie było w stanie obudzić zmęczonej płaczem Balnci. Cesc usiadł na miejscu kierowcy i po raz kolejny na nią spojrzał- miała poplątane włosy, rozmyty makijaż i pomiętą koszulę. Mimo wszystko wyglądała prześlicznie.
  Piłkarz dostrzegł dzielącą ich przepaść niewiedzy dopiero próbując sobie przypomnieć gdzie ona tak dokładnie mieszka. Ale nie mógł pamiętać- nigdy się tego nie dowiedział. A tylko "na tej samej ulicy co ja" nie było dla Fabregasa wystarczającym adresem. Po krótkim namyśle włączył silnik i ruszył przez miasto w stronę domu jednego z piłkarzy Barcelony. I nie był nim dom Neymara.
*****
  Cesc otworzył drzwi samochodu i delikatnie wyjął z niego bezwładne ciało Blanci. Wszedł do willi najciszej jak się dało- Lia powinna już dawno spać.
  Fabregas z dziewczyną na rękach przeszedł przez salon. Nagle jednak zmarszczył brwi i zrobił kilka kroków w tył.
  Widok dość niecodzienny: Gerard i Leo-nieustraszeni opiekunowie córki Cesca- spali na sofie przed telewizorem, zanurzając się w tonach popcornu. Messi był właściwie przewieszony przez oparcie. Dwaj piłkarze tworzyli piękną kakofonię pochrapywań. Fabregas tylko pokręcił głową z uśmiechem i wszedł na pierwsze piętro.
  Po tym, jak pozostawił Blancę w pokoju gościnnym, ruszył po Lii. Spała w najlepsze. Cesc ucałował ją w czoło i zbiegł po schodach.
  Kiedy znalazł się w salonie, znów szeroko się uśmiechnął. Nagle w jego głowie zrodził się pewien dziki pomysł.
"Ależ to będzie genialne..."
  Podszedł do Leo najciszej jak tylko potrafił i przykładając palce do jego ucha, pstryknął nimi.
Messi natychmiast się podniósł,  budząc przy tym Pique. Gerard ze zdziwienia spadł na podłogę. Argentyńczyk pozostał jednak na sofie, zamrugał kilkakrotnie i popatrzył na Cesca.
- I co? Udało się?- wybełkotał, nadal trzepocząc rzęsami.
"Kochany Enano... Zawsze gotowy do akcji..."
Fabregas westchnął.
 -Widzę, że wam tak.
  Pique podniósł się do siadu i , rozmasowując bolącą skroń, którą zawalił z kant stolika, jęknął cicho. Po chwili rzekł, z kwaśnym wyrazem twarzy:
-Dobra, Cescy- jutro nam wszystko opowiesz. A teraz odwieziesz nas do domu?
*****
  Kiedy Fabregas odeskortował przyjaciół aż do ich miejsc zamieszkania, wysłuchał kazania Antonelli, jak i Shakiry o tym, by ostrożnie jechał, sprawdził czy Blanca i Lia śpią- opadł bezwładnie na łóżko w swojej sypialni. Spojrzał na zegarek w telefonie- 3.21. Mimo późnej pory, nie czuł zmęczenia.
"No tak, cztery kubki kawy szaleją w organizmie"
  Przez długi czas, nie mogąc zasnąć, uparcie wpatrywał się w ciemność, jaka go otaczała. Kiedy ostatecznie uznał, że jednak nie uda mu się zasnąć, pozwolił by jego myśli tak po prostu popłynęły.
  Najpierw wyobraźnia podsunęła mu obraz śpiącej w jego samochodzie Blanci. Cesc zmarszczył brwi. Kim ona jest? Niewyżytą sąsiadką, która szuka problemów tam gdzie ich nie ma, a sama nie posiada nic pod nazwą "życie towarzyskie"? Czy może młodą, optymistyczną artystką, która w otaczającym ją świecie widzi to, czego typowy człowiek nie jest w stanie nawet zauważyć, a co dopiero docenić i tak się tym zachwycić...Co ma w sobie takiego, że po kilku godzinach znajomości, śpi w jego domu?

 Później Fabregas przypomniał sobie smutny wyraz twarzy dziewczyny, jej łzy i ból wpleciony w smętne spojrzenie. Jest mu jej po prostu żal, bo właśnie straciła ojca? Nie był zdolny do tego, żeby ją teraz zostawić w takim stanie? Czy może tylko zmyślnie wykorzystał rzadko nadarzającą się okazję?
  Z refleksji wyrwał Cesca cichy płacz. Z początku myślał, że to Lia. Po chwili jednak płacz przerodził się w błagający o pomoc, dorosły krzyk.

___________________________________________________________

No więc tak- jest Blanca, jest Cescy, jest jego dom- wszystko tak jak byście chciały, drogie panie :D
To już druga wersja tego rozdziału (dzięki, Bloggerze! ) i osobiście nie podoba mi się tak bardzo jak poprzednia :/
Bardzo, ale to bardzo, bardzo dziękuję wam za wszystkie komentarze pod poprzednią notką. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy ♥ ♥ ♥ 
 No i Argentyna... Wczorajszy mecz przysporzył mi tyle bólu i smutku, że nawet transfer Fabregasa tego nie przebije....no dobra, ale tylko trochę. Płakałam jak bóbr, krokodylimi łzami, przez dobre pół godziny po meczu (później zasnęłam, ale mokra poduszka wskazuje na dużo dłuższą rozpacz). Moim skromnym zdaniem finał był bardzo wyrównany, a wszystkie teksty typu "niemiecka machina rozjedzie Argentynę" zasłyszane jeszcze na kilka dni przed meczem, okazały się być niezbyt trafnym stwierdzeniem, delikatnie rzecz ujmując. Prawda, Albicelestes mieli więcej klarownych sytuacji. A niewykorzystane sytuacje się mszczą (i tak właśnie tłumaczę sobie porażkę spółki Messi'ego). Jakoś nigdy nie przepadałam za Niemcami. Ale w tym momencie ciężko jest ubrać w słowa moje uczucia w ich stronę (a że nie chcę używać zbyt wielu niecenzuralnych słów, nawet nie spróbuję).
Co do Złotej Piłki dla Leo to jestem jak najbardziej ZA. Wszyscy twierdzą, że Messi nie biega. No dobra, niech więc zacznie biegać od bramki do bramki bez celu, na pewno jego gra będzie lepsza! (nie wierzę, że to napisałam i nie wyskoczył mi żaden Error 404...). No ludzie, pomyślmy. On naprawdę na tą nagrodę zasłużył. Strzelał, asystował, kreował grę, podawał, dryblował i (uwaga, co najlepsze) całą krytykę przyjmował na siebie. Według mnie zasłużył. Choć on sam przyznał, że nie chce indywidualnych trofeów. Że chce być mistrzem świata. 
Trudno, Leoś. Na pocieszenie mogę tylko przypomnieć, że Niemki są brzydkie, a ty masz piękną Antonellę :) 
Buziaki :* ♥ 











4 komentarze:

  1. Dobilaś mnie gifem płaczącego Aguero. Ja po meczu nie mogłam patrzeć jak mój idol cierpi. Kurde jak pokazali go to ja w bek.
    Jeszcze po żadnym meczu tak nie ryczałam jak po wczorajszym.

    Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. eh, tak, masz racje, zabiłabym cię za to, że tak szybko skończyła się ich rozmowa :( no ale trudno :D pewnie jeszcze nie raz będą rozmawiać :D
    rozdział jest piękny, naprawdę :) ♥
    nie mogę doczekać się kolejnego, zwłaszcza po przeczytaniu ostatnich kilku zdań. :))))
    nie martw się, ja też tak płakałam. nie mogłam się uspokoić. nawet mama się obudziła i przyszła do pokoju i zaczęła mnie przytulać i tłumaczyć, że będzie dobrze xd za 4 lata wygrają ! :)
    czekam na następny, buziaki :* i dużo weny życzę :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądając mecz, do ostatniej sekundy wierzylam, że to właśnie Messi będzie tym, który jako pierwszy z piłkarzy uniesie tą 18-karatową statuetkę na wyżyny. To poświęcenie, serce zostawione przez niego i resztę drużyny na boisku... To bardzo niesprawiedliwe... Kiedy usłyszałam ostatni gwizdek, łzy zalśniły w moich oczach, ale kiedy zobaczylam z jakim smutkiem Leo odbiera Złotą Piłkę, zaczęłam płakać jak małe dziecko. Widząc zupełny brak reakcji, uśmiechu z jego strony dla tych, którzy ściskali mu dłoń i gratulowali, moje serce rozpadło się na miliony kawałeczków. Wymuszony uśmiech na jego twarzy był najsmutniejszym widokiem tamtego wieczoru...

    Rozdział jest świetny. Ja juz nie wiem nawet co mam pisać bo za każdym razem wszystko jest idealne. Ale przerwać w takim momencie to grzech ! :p

    ~Barca Girl

    OdpowiedzUsuń