wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 16: Czy kiedy­kol­wiek budziłeś się w no­cy, czując dziwną pus­tkę i mając uczu­cie, że coś Ci zabrano?

Dedykacja dla Kamila, który ma dzisiaj urodziny- najlepszego, mordeczko :3 Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego przyjaciela niż ty.  Przepraszam za moje długie życzenia, ale po prostu nie chciałam o niczym zapomnieć ♥

Barcelona, grudzień 2013


 Cesc siedział na korytarzu. Trzęsące się ręce miał złożone jak do modlitwy i nieobecny wzrok. Ktoś bardzo spostrzegawczy zauważyłby też, że ma przeszklone oczy. Co jakiś czas jego ciało przechodził swego rodzaju dreszcz, jakby podświadomie chciał się wybudzić z tego dziwnego transu. Niestety, nawet podświadomość nie była w stanie zakłócić powtarzanej gorączkowo w jego głowie mantry.
"Będzie dobrze. Musi być"
  Shak co około pół minuty przechodziła tuż przed jego nosem, podobnie jak on parę godzin wcześniej, nerwowo przemierzając korytarz. Milczała. Od kiedy zabrano Gerarda na salę operacyjną, nie odezwała się do Fabregasa ani słowem.
  Leo i Carles siedzieli po obu stronach Cesca. Oni również nie zakłócali ciszy panującej w poczekalni. Po prostu byli. Ale nie musieli nic mówić. I bez tego pomocnik czuł wsparcie jakie chcą okazać jemu i Shaki.
 Nagle w drzwiach, które tak dawno się zamknęły, stanął dr. Ovellar. Fabs poderwał się z miejsca i z oczekiwaniem spojrzał na starszego mężczyznę. On zaś westchnął głęboko i podszedł do grupy przyjaciół.
-Udało nam się zatrzymać pana Gerarda przy życiu. Niestety, że względu na jego bardzo ciężki, niestabilny stan, musieliśmy wprowadzić go w  śpiączkę farmakologiczną. Nie wiemy, kiedy będzie na tyle silny, żebyśmy mogli go z niej wybudzić- powiedział spokojnie i patrząc na Shakirę, która oparła się o Fabregasa, spojrzał na zegarek i dodał mniej oficjalnym tonem, lekko się uśmiechając- Jedźcie wszyscy do domu. I tak nie możecie teraz do niego wejść. Prześpijcie się trochę i możecie wrócić już jutro.
  Pokiwali głowami i po chwili lekarz zniknął za rogiem korytarza. Shaki zaczęła znowu płakać i wtuliła się w ciepłą bluzę Cesca. A on, z trudem powstrzymując chęć wykrzyczenia najgorszych przekleństw, przyciągnął ją do siebie i zaczął spokojnie gładzić po włosach.
-Shak, nie płacz...
-To nie jest takie proste…
-Wiem. Ale on chciałby, żebyś była teraz silna- odparł Cesc ze stoickim spokojem.
 Zapadła cisza. Po chwili Fabregas lekko się od niej odsunął i widząc bezradność w jej oczach, stwierdził że przyda się każda forma wsparcia.
-Pomogę ci. Jeżeli chcesz, możesz u mnie zamieszkać. Oczywiście tylko na jakiś czas- wyszeptał.
-To nie jest dobry pomysł…- odparła i otarła łzy, całkowicie rozmazując resztki swojego makijażu.
-Gerard mnie o to prosił. A także o to, żebym się nad sobą nie użalał. Wychodzi mi to,  jak wychodzi, ale się staram. To jeszcze nie koniec, Shaki. Przejdziemy przez to razem, tak?- Cesc na chwilę zamilkł, i spojrzał na Leo i Puyola, który wciąż stali obok nich- Tak?
 Jego przyjaciele odpowiedzieli mu ciepłym uśmiechem. Blondynka znowu wtuliła się w Fabregasa, uciekając od rzeczywistości. 
 Ale on teraz już wiedział, że będzie silny. Że Pique właśnie tego by chciał.
*****
 Fabs, zgodnie z obietnicą, zajął się dziewczyną przyjaciela. Ona sama nadal była zagubiona, nieobecna, smutna. Mimo wielu starań piłkarza, w jej zachowaniu przez długi czas nic się nie zmieniło. 
 Wieczorami, kiedy z psychiką Shakiry bywało już naprawdę źle, Cesc opowiadał jej wszystkie śmieszne historie z Pique w roli głównej- kiedy razem z Neymar'em i Alves'em w szatni śpiewali do mopa woźnego Philla, kiedy na zgrupowaniu reprezentacji ukradł Casillas'owi ulubioną poduszkę i biedny Iker nie mógł spać przez całe Euro, kiedy na treningu przez przypadek strzelił Martino w głowę i ganiał się z nim po całym Ciutat Esportiva (wtf?!)... Czasami pomagało i kobieta choć na chwilę znowu się uśmiechała.
 Lecz przez większość czasu jednak była przygnębiona.  
 Fabregas czuł jakby instynktowną potrzebę zaopiekowania się rodziną Pique. Racja, on i Shaki bardzo zbliżyli się do siebie przez ten wypadek. Ale stosunek Cesca do niej był niezmiennie bez jakiegokolwiek podtekstu.
"Tak po prostu trzeba"
 Jemu też było łatwiej przez to, że miał kobietę swojego najlepszego przyjaciela w pobliżu. Pilnował, żeby nie robiła niczego głupiego, miał do kogo się odezwać, z kim zostawić Lię, bez niepotrzebnego ściągania pani Renette. On i Is, jak mówił na nią czasem Gerard, a od jakiegoś czasu także i Fabs, podzielili się obowiązkami i po kilku dniach docierania się, ich układ zaczął funkcjonować. 
 Piłkarz robił co mógł, żeby się nie załamywać. Ale mimo wszystko, czuł gdzieś w środku tą jedną, wielką,straszną pustkę, wypełniającą go do środka. Dokładnie tak, jakby coś mu zabrano. Coś co kochał. 
 Leo i Carles cały czas byli przy nim. Jak nie ciałem, to duchem. Nie zostawili go z tym wszystkim samego.
 Stan Pique się nie poprawiał. Tydzień po wypadku wyszło na jaw, że niektóre obrażenia są nawet poważniejsze niż wcześniej przewidywano. To nie wróżyło nic dobrego. Oczywiście Fabregas był w szpitalu niemal codziennie. 
 Klub nie zapomniał o dobrym wychowaniu- piłkarze Barcelony rozgrywali mecze w specjalnych koszulkach z napisem "AnimsGeri#" z przodu. Przyjęcie, organizowane z okazji połowy sezonu ligowego (na które Cesc nadal się nie wybierał) zostało po części zamienione w przyjęcie na cześć Gerarda. 
 Mimo, że wszystkim było trudno w tej nowej sytuacji, znaleźli się i tacy, którym niekoniecznie podobał się układ Shakiry i pomocnika Dumy Katalonii (oprócz paparazzi- oni dosłownie ŻYLI nową parą) 
 Fabs wyprostował się, a grymas bólu pojawił się na jego twarzy. Trening po paru dniach przerwy, które dostał od trenera, był dla niego istną katorgą. Ale wpadł na genialny pomysł, że zacznie go wcześniej niż reszta drużyny, żeby się trochę rozgrzać, i teraz wiedział, że jeszcze wyjdzie mu to na dobre
"Lupie ci w krzyżu, staruszku" 
 Nagle obok niego pojawił się Bartra.
-Siema!- powiedział, jak zwykle zaczynając od brzuszków.
-No cześć, cześć...- odparł Cesc, z bólem wykonując kolejne ćwiczenia rozciągające.
Zapadła cisza. Tylko Fabs co jakiś czas pojękiwał cicho, czując, jak mięśnie odmawiają mu posłuszeństwa.
-Yyy...słuchaj...boo...- zaciął się Marc.
Fabregas ruchem ręki zachęcił go, by mówił.
-Nie uważasz, że ...ten twój układ z Shakirą jest co najmniej....chory?
Pomocnik zrobił minę w stylu "wtf?!".
"Yyy...chwila-jak?" 
-No wiesz...To w końcu kobieta twojego najlepszego przyjaciela... to, że jest w śpiączce chyba nie znaczy, że możesz ją tak po prostu wziąć...
Cesc nie wytrzymał.
-Coś mu obiecałem! ...Obiecałem mu, że się nią zaopiekuję. I obietnicy dotrzymam, nawet jeżeli masz coś przeciwko- wykrzyczał Fabregas. Czy z wściekłości, czy ze smutku- w jego oczach pojawiły się łzy.
 Bartra zrobił przerażoną minę.
-O boże, przepraszam, nie wiedziałem...Przepraszam.
-Nic mnie, kurwa, nie obchodzi, że nie wiedziałeś!- odparł, a jego krzyk uniósł się echem po Ciutat Esportiva. Schodząc z boiska i zostawiając Marca samemu sobie, dodał, pociągając nosem- A weźcie się wszyscy, kurwa, odwalcie...
*****
-Ale jego tam nie będzie, prawda?- w głosie Blanci słychać było i nadzieję i zawód jednocześnie. 
-No wiesz, to w końcu także jego święto. Ale z tego co wiem, odmówił- Neymar skakał po kanałach TV, szukając czegoś wartego uwagi. Po chwili, zbulwersowany, wyłączył telewizor i wstał z sofy, przeciągając się- To jak? Dasz się namówić? 
 Blanca w zamyśleniu bawiła się kubkiem po kawie. Z jednej strony cieszyła się, że nie spotka Fabregasa. A z drugiej- niczego tak bardzo nie pragnęła jak znowu z nim zatańczyć.
 Dziewczyna odwróciła się do przyjaciela, który patrzył na nią wyczekująco.
-Oczywiście. Tylko musimy się najpierw wybrać na zakupy. Nie mam jeszcze sukienki- odparła, przybierając idealnie sztuczny uśmiech. 
_________________________________________________________

A wy już myślałyście, że to koniec Fabrique. Oj, drogie panie, trochę więcej wiary w moją twórczość i wyobraźnię :D 
Tak,  też was kocham :* :* :* 
No więc muszę wam powiedzieć, że całkiem miło pisało mi się ten rozdział. Nie wiem dlaczego, wcale nie był jakiś bardzo wesoły. Ale tak jakoś miałam dobry humor :3
Buziaki :* ♥ 


8 komentarzy:

  1. No masz szczęście, że Pique żyje. Bardzo fajny rozdział. I znowu pojawiła się Blanca. ciekawe co będzie dalej.
    Czekam na następny.
    Buziaczki ;*

    PS. Zapraszam do mnie: http://perdoname-miamor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział jest świetny :) bardzo mi się podoba i muszę się pochwalić, że nie płakałam prawie :))
    świetnie, że wraca Blanca, już się nie mogę doczekać kolejnego ! pisz szybko ! :)
    życzę dużo weny :)
    buziaczki :*:* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. znalazłam tego bloga przypadkiem i bardzo mi się podoba ;) szybko udało mi się nadrobić zaległości.
    już myślałam, że uśmiercisz Pique, ale jednak są szanse, że przeżyje, ufff
    ciekawe, czy Cesc nie wpadnie na te przyjęcie razem z Shaki ?!
    Jeżeli możesz to informuj mnie o tutaj : https://orgullo--y--prejuicio.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :*
    Ojeju dobrze że Geri jednak żyje...
    No i pojawiła się Blanca :)
    Coś czuje, że Cesc jednak będzie na tym przyjęciu :)
    Czekam na ich spotkanie, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Yaay!Geri żyje! :D Chyba Fabregas jednak przyjdzie na to przyjęcie i wyczuwam,że będzie kłótnia między nim a Blancą ;) Genialny rozdział i czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Kamień spadł mi z serca! Jak dobrze, że nie uśmierciłaś Pique.. Chociaż kto wie co tam szykujesz na następny odcinek... aż się boje ale czekam z niecierpliwością :*
    u mnie tez pojawił się nowy odcinek :) http://historiapilkarki.blogspot.com/2014/07/2-jezeli-masz-choc-jednego-prawdziwego.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Wróciłam po długiej nieobecności i dopiero teraz akcja się rozwija. Super

    OdpowiedzUsuń