poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 10: Te­raz już wie­dział, tak jak znający się na ko­bietach mężczyźni wiedzą niemal od ra­zu, która z ran­dek będzie uda­na, a która okaże się niewy­pałem.



Dedykacja dla Julki- to dzięki niej wiem, że warto jest czasami mieć wszystko...w poważaniu 

Barcelona, listopad 2013 

 Przygotowania do ukartowanej przez Neymara ranki w ciemno Cesc rozpoczął bardzo nerwowo. Nie do końca wiedział jak ma się zachowywać, jakie tematy poruszać, a które lepiej przemilczeć. Wszystko poznawał jeszcze raz, od początku. Mimo całego zakłopotania i niezadowolenia związanego z tą sprawą, Cesc w duchu cieszył się z randki.
„To zrobi dobrze i mnie, i wszystkim wokół”
 Lia była bardzo zadowolona z towarzystwa pani Renette (a bynajmniej tak wyglądała). Barc ,niestety, trochę mniej- opiekunka małej pani Fabregas nie pozwalała psu lizać jej po buzi.
 Cesc z coraz większą dumą spoglądał na swoją córkę. Ale coraz bardziej także ubolewał nad tym, że zamiast cieszyć się nią i najpiękniejszymi, beztroskimi chwilami jej życia, pozostawiał ją pod opieką obcej kobiety.
„Przyjdzie niedługo taki czas kiedy Lia nie będzie potrzebowała opiekunki. Czas, kiedy będę miał ja tylko dla siebie…”
Cesc stanął przed lustrem i nerwowo przeczesał włosy palcami. Odwrócił się do Gerarda.
- No? I jak?
Pique, lustrując wzrokiem jabłko, które właśnie konsumował, powiedział:
-Moje zdanie nadal brzmi „nie”.
-Co ci znowu nie pasuje?
-Nic, oczywiście, że nic. Dobrze, że nie wystroiłeś się w garnitur.
-Tak właśnie chciałem zrobić, ale stwierdziłem, że biła koszula i jeansy będą lepsze.
-Dobra, dobra, panie Piękny. Zakładaj marynarkę i idź już.
Cesc nagle zamarł.
-Powiedz mi, Geri- piłeś coś dzisiaj?
Pique wywrócił oczami, otwierając przed Fabregasem drzwi.
- Myślisz, że Messi dałby mi wypić chociaż jedno piwo? Fakt, że musimy pilnować Lii kiedy ciebie nie będzie, wkopał mnie na cały wieczór, stary.
Cesc popatrzył na niego i rozłożył ręce.
-Przepraszam. Gdybym wcześniej wiedział, że pani Renette zachoruje, pewnie bym was tu nie ściągał. No ale…
Nagle obaj usłyszeli kroki na schodach. Na korytarzu pojawił się Leo. Miał zdziwiony wyraz twarzy. Ale kiedy zobaczył Cesca prychnął śmiechem. Widząc dezaprobatę na Fabregasa, udał kaszlnięcie i tylko się uśmiechnął.
-Nie sądzisz, że to trochę… zbyt sztywne?
-Nie no, ty też przeciwko mnie? Dobra, koniec tego! Idę. – powiedział, zdenerwowany reakcją kolegów. Kierując się w stronę samochodu, rzucił na pożegnanie- Życzę wam bogatej w atrakcje nocy!
-I wzajemnie!- odkrzyknął Pique, zamykając drzwi.
„No dobra, Cescy. Dasz radę. Randka to przecież nie tornado. Oczywiście, że nie. Randka, a zwłaszcza w ciemno i zgłasza w twojej sytuacji- to koniec świata…”

*****

 Fabregas upił łyk kawy i przeleciał wzrokiem po prawie pustej restauracji na przedmieściach Barcelony. Oprócz niego w lokalu była tylko pewna młoda, bardzo ładna kobieta (która od czasu do czasu zalotnie się uśmiechała lub puszczała do niego oczko) oraz starsze, roześmiane małżeństwo.
 Cesc poznał to miejsce, kiedy jeszcze był z Daniellą. Neymar wiedział o tym i pewnie, żeby wywołać romantyczne wspomnienia, umówił Cesca i Blancę w właśnie w tym lokalu. I rzeczywiście- mimo wielu niemiłych skojarzeń, Fabregas lubił tą restaurację. Zawsze było tam pusto i cicho- słychać tam było tylko spokojną muzykę, stłumione śmiechy i rozmowy bywalców.
Piłkarz znowu spojrzał na starszą parę- uśmiechali się do siebie, trzymali za ręce, byli razem.
„Tsaa...a z kim ja się zestarzeję”
Cesc odsunął od siebie ponure myśli o przyszłości i zerknął na zegarek- dziewczyna, wybrana przez da Silvę spóźniała się już ponad godzinę.
„Ciekawe czy w ogóle przyjdzie…”
 Cesc znowu dosypał cukru do kawy i upił łyk niesamowicie przesłodzonego napoju.
 Nagle drzwi restauracji się otworzyły, wpuszczając do wnętrza odgłosy gwarnej ulicy. Stanęła w nich młoda kobieta o kasztanowych włosach. Rozejrzała się po lokalu i zatrzymała wzrok na Cescu.
„O cholera…”
Dziewczyna, nadal stojąc przy wejściu, westchnęła i wywróciła oczami. Spuściła wzrok i powolnym krokiem ruszyła w stronę Fabregasa, wystukując niebotycznie wysokimi obcasami równy rytm. Zatrzymała się przy jego stoliku i spojrzała mu w oczy.
-Czy to pan od godziny czeka tu na Blancę Iriarte?- Cesc doskonale znał ten głos.
Piłkarz pokiwał lekko głową, z trudem powstrzymując złość. Dziewczyna podała mu dłoń i ze zrezygnowaniem powiedziała:
-Miło mi poznać.
Cesc wstał i uścisnął jej dłoń, przybierając sztuczny uśmiech.
-Mnie również. 
____________________________________________________

No tak... Meczu nie ma, ale są trzy rozdziały :D (wstyd się przyznać ale chyba będzie czwarty).
Buziaki :* ♥ 


3 komentarze:

  1. Ten rozdział trzyma mnie w nie pewności co będzie dalej. Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo czekam z niecierpliwością *.*
    A ten i poprzedni - cud miód i malinki :3

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooo rozdział cudowny :D no, powiem ci, że ciekawie się zapowiada jeśli chodzi o Blancę :D lecę do kolejnego, bo nie wytrzymam z napięcia :D buziaki i dużo weny życzę :*:* ♥

    OdpowiedzUsuń