wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 14: Myślał, że uśmiechnął się do niego los. Tak. Uśmiechnął się...ironicznie, przy okazji drwiąc z jego naiwności...


Chciałabym przypomnieć, że to opowiadanie zostało napisane przed transferem Fabregasa do Chelsea Londyn, rozgrywkami Ligi Mistrzów sezonu 2013/14, a także śmiercią Tito Vilanovy. Zostało zakończone około marca 2014. Nie odpowiadam za zbiegi okoliczności, niedopowiedzenia i rozbieżności :) 

  Dedykacja dla Benego- mimo wszystko bardzo dużą rolę odegrałeś w moim życiu. Byłeś dobrym przyjacielem. Zbyt dobrym. 

Barcelona, listopad 2013 

Cesc delikatnym ruchem otworzył drzwi pokoju gościnnego. Na białej pościeli łóżka wyraźnie rysowała się sylwetka Blanci, nawet w ciemnościach. Dziewczyna płakała i krzyczała przez sen. Fabregas najciszej jak tylko potrafił usiadł obok niej i niepewnie dotknął wierzchu jej dłoni.
-Blanca....
  Natychmiastowo podniosła się do siadu, głośno wciągając powietrze do płuc. Kiedy zobaczyła Cesca, zastygła.
- Cesc? Co ty tu robisz?- spytała szeptem, wpatrując się w jego ciemne tęczówki.

-Krzyczałaś przez sen- mruknął spokojnie Fabs.
Dziewczyna, opierając łokieć na kolanie, złapała się za czoło.
-Przepraszam... Nie obudziłam Lii?- powiedziała z poczuciem winy w głosie.
-Chyba nie, skoro jak na razie nie płacze. W przeciwieństwie do ciebie, oczywiście- rzekł Cesc, ocierając dłonią połyskujące w świetle bardzo wczesnego poranka łzy Blanci.
  Kiedy Fabregas dotknął jej twarzy, dziewczyna natychmiastowo spuściła głowę. Cesc widząc to, zabrał rękę.
- Przepraszam, zachowuję się jak dziecko- powiedziała zza kurtyny opadających jej na twarz włosów.
-Hej...-  Cesc podniósł jej podbródek, chcąc sprawić by na niego spojrzała- Nie musisz przepraszać za łzy. Zwłaszcza w twojej sytuacji.
  Dziewczyna przez chwilę patrzyła Fabregasowi w oczy ze zmarszczonymi brwiami.
-Dlaczego mi pomagasz? To znaczy... Co takiego zrobiłam, co powiedziałam, że jesteś wobec mnie taki...wyrozumiały?
Cesc milczał, zaciskając mocniej usta.
- Znamy się zaledwie od kilku godzin... Ale kiedy płakałam w twoich ramionach, kiedy w nich zasnęłam- nie komentowałeś tego. Nie odepchnąłeś mnie. Dlaczego?- spytała, marszcząc brwi.
  Fabregas nadal nie odpowiadał.
"Trudne pytania zadajesz, koleżanko"
Cesc pochylił się nad dziewczyną, nadał patrząc w jej oczy, pełne niezrozumienia. Śliczne oczy. Zawahał się.
"A co jeśli... Ja będę taki sam, jak ten, który ją zranił? A może wcale nie będzie to takie idealne?"
  Wtedy ją pocałował. A właściwie- musnął jej wargi swoimi.  Podjął decyzję za nich oboje. 

  Dziewczyna wcale się nie opierała. Powoli i z pasją oddawała jego pocałunki. Po chwili wplotła palce w ciemne włosy Fabregasa, a on wkradł się pod jej biały podkoszulek i zimnymi dłońmi zaczął badać jej brzuch i plecy. W tamtym momencie nie liczyło się to, że prawie się nie znali. To nie miało większego znaczenia.
  Nagle lekki, nieśmiały pocałunek przerodził się w coś bardziej namiętnego... I na pewno o wiele bardziej niewłaściwego w sytuacji, w jakiej oboje się znaleźli. Ale tym akurat żadne z nich się nie przejmowało.
"To nie może się udać...Tym bardziej- nie musi"
*****
  Do pokoju zaczęły wpadać rozleniwione promienie słoneczne. Długie, białe zasłony poruszył lekki, poranny wiatr, wpadający do pokoju przez uchylone okno. Wokoło panowała głęboka cisza. Nie przerywały jej nawet najdrobniejsze dźwięki. 

 Cesc otworzył oczy, nabierając powietrza. Tej nocy znowu męczył go ten sam koszmar. Jego głównym bohaterem była Daniella. Przez cały czas stała naprzeciwko niego i krzyczała... Że jestem złym ojcem, że nie radzi sobie z Lią... Fabregas zawsze budził się w tym samym momencie- kiedy nagle na usta Danielli wchodził uśmiech.
  Cesc pokręcił głową i podniósł się do siadu.

  Już za dwa tygodnie będzie musiał rozstać się z córką. Prawdopodobnie na zawsze. Ta myśl, choć nachodziła go już od jakiegoś czasu, nadal nie była w stanie do niego dotrzeć. Nie wyobrażał sobie życia bez tej małej. Nie potrafił nawet na kilka godzin zostawić jej pod opieką pani Renette, a już wariował. A co będzie kiedy ona całkowicie zniknie? 
 Spojrzał na miejsce obok siebie- na drugiej połowie łóżka powinna leżeć nadal ubrana, śpiąca Blanca. Niestety, zamiast niej, obok Fabregasa znajdował się Barc. Piłkarz zauważył, że torebka i płaszcz, które poprzedniego wieczoru przewiesił przez krzesło obok drzwi, zniknęły.
Spojrzał automatycznie na swoją koszulę- była pognieciona, niesamowicie pognieciona i miała wyrwany guziczek.
"No tak... Prezent od mamusi szlag jasny trafił, jak zwykle"
  Wstał i wolnym, niepewnym krokiem ruszył w stronę drzwi.
  Cesc najpierw zajrzał do pokoju Lii- jego córki nie było w łóżeczku. Trochę przestraszony jej nieobecnością, Fabregas szybkim krokiem zszedł po schodach. Nagle poczuł dość charakterystyczny zapach. Instynktownie udał się do kuchni. Niestety, zastał tam nie do końca to czego się spodziewał.
-Dzień dobry, panie Fabregas- rzekła z uśmiechem pani Renette. Niania kręciła się po kuchni, dodając kolejne składniki do jajecznicy.
-Dzień dobry...- wydukał Cesc, siadając przy wysepce -Aaa... co pani tutaj tak właściwie robi? Przecież dostała pani wolne...
-Racja, ale pan Lionel do mnie zadzwonił. Prosił, żebym dzisiaj przyszła, bo ma pan jakieś problemy czy coś takiego, a ponieważ choroba odstąpiła, nie widziałam przeszkód.
  Cesc przeczesał włosy palcami, ziewając.
"No tak... Leo i genialne pomysły"

-A gdzie Lia?-spytał. 
-W salonie, bawi się łóżeczku- odparła pogodnie kobieta -A,i jeszcze jedno! Jak przyszłam, była tu jakaś dziewczyna. Młoda, ładna, zgrabna...Bardzo miła, naprawdę.
  Fabregas z uwagą spojrzał na starszą kobietę, która dalej w zupełnym spokoju przygotowywała jajecznicę.
-No? I co z nią?- spytał piłkarz, z coraz większym napięciem.
-Wyszła jakąś godzinę temu, ale zostawiła coś dla pana.
  Cesc przez dłuższą chwilę siedział w milczeniu, wpatrując się w małą karteczkę leżącą na stoliku kilka metrów dalej, podczas gdy pani Renette pożegnała się i wyszła. Lia słodko gaworząc do różowego misia, którego dostała od Antonelli, sama bawiła się na kocyku.
  Fabrewgas zmrużył powieki. Nie był do końca pewien czy chce wiedzieć co jest napisane na tym małym świstku papieru.
  Po raz kolejny nie wiedział co ma zrobić. Rozważał wszystkie za i przeciw. Nagle nie wytrzymał i szybkim krokiem podszedł do stolika. Wziął kartkę do ręki.
"Przepraszam. Oboje dobrze wiemy, że to nie ma sensu. To nie powinno się wydarzyć. Nie pytaj o mnie. Przeprowadzam się. Już nigdy mnie nie zobaczysz. Zapomnij, tak jak kiedyś. 

 Blanca"
  Fabregas podniósł wzrok znad kartki, a jego przepełnione niezrozumieniem spojrzenie zatrzymało się w martwym punkcie na ścianie. W jego głowie wciąż powtarzały się słowa Blanci, jakby przed chwilą je wypowiedziała. Nie potrafił złożyć tego w jedną całość. Fakt, może to wszystko trochę za szybko się potoczyło, może miało być inaczej... Ale  dlaczego nie mogła dać mu szansy?
"Żeby tylko spróbowała...Nic więcej"

*****
 -I co? Po prostu wyszłaś?- piłkarz upił łyk kawy- Ot tak?
  Dziewczyna pokiwała głową, nadal z trudem łapiąc oddech. Cała drogę od domu Fabregasa do Neymara przebiegła- jej ciało było wykończone wysiłkiem i małą ilością snu. Oczami wyobraźni wciąż widziała Cesca... Było dokładnie tak jak tamtej cichej, letniej nocy. Kiedy jeszcze nie wiedziała dokładnie jaki jest tak naprawdę kataloński piłkarz. Skarciła się w myślach za swoją słabość. Nie mogła sobie wybaczyć, że znów dała się wciągnąć w tą grę, w której była z góry skazana na porażkę. Znowu uległa Fabregasowi- intuicja podpowiadała jej, że to nie był jeszcze ostatni raz.
-Co teraz zrobisz?- spytał Neymar.
Blanca wzruszyła ramionami.
-Będę żyła tak jak chciałam i jak zaplanowałam...Nie będę się już na nim mściła, nie najlepiej mi to chyba wychodzi. Zapomnę, tak jak on kiedyś.
Da Silva popatrzył na nią z lekkim uśmiechem, jakby sam nie wierzył w to co ma powiedzieć.
-Ty go dalej kochasz, prawda?
Dziewczyna spuściła wzrok i przez chwilę wbijała go w swoje dłonie.
-Nie... Znowu. Znowu się w nim zakochałam, Ney.
*****
 Kolejne dni mijały, zasnuwając wszystko swoją monotonią. Cesc nie był sobą- na treningach rzadko kiedy się odzywał, w szatni milczał jak zaklęty.  Wszystkie swoje problemy, smutki przelewał na piłkę. Strzelał, asystował, myślał za cały skład. Nikt nie pytał co się stało- wszyscy (po wielu nieudanych próbach Taty i innych) doskonale wiedzieli, że odpowiedź nie padnie. Jedynie Pique i Messi wiedzieli co zaszło- wyciągali na go na piwo kiedy się tylko dało. Ale oprócz nich Fabregas unikał wszystkich, a w szczególności-jak ognia- unikał Neymara. A da Silva wcale nie naciskał na rozmowę.
"Tak jest lepiej"

  Myśł, że niedługo straci Lię nie dawała mu spokoju. Ciągle zastanawiał się co powinien zrobić, co powiedzieć, byle tylko Daniella nie chciała jej zabrać. Cała ta sprawa spędzała mu sen z powiek. A ponieważ chciał jak najwięcej czasu spędzać z małą, zrezygnował z usług pani Renette. Tak więc chodził pół żywy, niewyspany, wiecznie zmęczony, z córką. Zawsze. Wszędzie.
  W momencie, w którym przeczytał kartkę pozostawioną przez Blancę w jego domu, stracił chęć do wszystkiego wkoło. Wiarę w miłość, kobiety i wszystko co z nimi związane. Jedyną osobą, która mogła z nim "normalnie" rozmawiać, oprócz Gerarda i Leo, była niania Lii (nie licząc jej samej- to ona słuchała wszystkich żali i problemów swojego taty, nawet tych, o których nie mówił z Pique i Messi'm). Nie chciał rozmawiać z praktycznie nikim- Cesc twierdził, że odcięcie się od świata i ludzi to najszybszy i jedyny sposób żeby uporać się ze samym sobą. Wiele było powodów jego zachowania. On jednak upierał się przy problemach z Daniellą i tak właśnie tłumaczył swoje zachowanie.
  Piłkarz nawet nie próbował kontaktować się z Blancą. Uszanował jej wolę i całkowicie wymazał ją ze swojej pamięci... A przynajmniej się starał. Nie zastanawiał się nad tym co napisała na swojej pożegnalnej kartce- im dłużej nad tym myślał, tym bardziej jej nienawidził.
  Lia rosła jak szalona- było to dla Cesca jedyne pocieszenie. Kochał ją. Kochał ją całym sercem. I miał nadzieję, że uda mu się uchronić ją przed całym złem świata, choć dobrze wiedział, że nie ma na to szans. Nawet najmniejszych. Zwłaszcza kiedy już ją straci. Jego głowę cały czas zaprzątały myśli o możliwym porozumieniu z byłą partnerką. Wiedział, że ma już bardzo mało czasu. Mimo wszystko korzystał z niego na wszystkie sposoby.
  Cesc był pewny, że może żyć w połowicznym odizolowaniu. Czuł wewnętrzną potrzebę samotności. Ale to nie mogło trwać wiecznie i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
-Fabregas!
Piłkarz zatrzymał się tuż przed wyjściem z budynku Ciutat Esportiva.
"A było tak, kurwa, blisko"
-Tak, trenerze?- spytał, odwracając się do Taty.
  Martino popatrzył na swojego podopiecznego ze zmartwieniem i już miał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Widząc zniecierpliwienie na twarzy Cesca, odezwał się po chwili:
- Zarząd organizuje przyjęcie z okazji połowy sezonu ligowego. Wszyscy, ze względu na twój wkład w tegoroczne sukcesy drużyny, oczekują twojej obecności- Martino wyciągnął do Fabregasa kartkę, zapewne zaproszenie- Przyjdziesz?
  Cesc przez chwilę przenosił wzrok z kawałka papieru na Tatę.
-Nie-odparł niewzruszonym tonem, patrząc w oczy trenera- Nie wybieram się na żadne przyjęcie.
-Dlaczego? Podaj mi choć jeden, sensowny powód, dla którego nie chcesz tam iść.
-Po prostu nie- powiedział Fabregas zmęczonym głosem- Trenerze, to nie dla mnie. Po co mi to?
-Farncescu Fabregas Soler!- krzyknął Martino, tracąc powoli cierpliwość i swój stoicki spokój- Jeszcze kilka miesięcy temu to było TYLKO dla ciebie! Nie możesz przecież żyć jak zombie! Co się z tobą dzieje, człowieku?!
Cesc spuścił wzrok. Nie lubił kiedy ktoś na niego krzyczał. A zwłaszcza- jeśli nie zrobił nic złego. "Dlaczego tak bardzo wszystkim przeszkadza to, co robię?"
-Nie zmienię decyzji- odpowiedział Fabregas.
-Dobrze wesz, że w tej kwestii jesteś bezkarny. Ale doceń to, że chcemy ci pomóc i się martwimy. Poradzę ci tylko jedno- ogarnij się. Jesteś jeszcze młody, spotka cię wiele przeciwności i musisz sobie z nimi jakoś radzić- Martino zamilkł i po tym jak wziął dłoń Cesca, wcisnął w nią zaproszenie-Tak na wszelki wypadek, gdybyś jednak zmienił zdanie.
-Dziękuję za zaproszenie i za radę, ale... nie zmienię decyzji- odparł Cesc, odwrócił się na pięcie, poprawił torbę na ramieniu i bez słowa opuścił budynek.
"Nie potrzebuję niczyjego współczucia"
Martino pokręcił głową. Co z tym chłopakiem jest nie tak? Cały czas po górkę.
Nagle obok trenera pojawił się Puyol- przez oszklone drzwi odprowadził wzrokiem Fabregasa, który szybkim krokiem przemierzał parking. Spojrzał na Tatę.
-Nic z tym nie zrobimy?
-A w ogóle coś możemy?- odparł pytaniem Martino, ze zrezygnowaniem nadal wpatrując się w swoje odbicie w szybie- Sam musi sobie poradzić. My możemy tylko stać z boku i bezczynnie na to patrzeć.
-Kiedy zamierzasz mu powiedzieć?- Puyol nie dawał na wygraną.
Martino zmarszczył brwi na słowo "powiedzieć". Ale milczał.
-Wiem, że lubisz tego chłopaka i widzisz w nim wielki potencjał, ale on kiedyś się dowie. Wyjdzie umowa z Manchesterem i wtedy będzie miał do ciebie żal. Chyba nie chcesz...
-Powiem mu w odpowiednim czasie. To raczej nienajlepszy moment, żeby mu powiedzieć, iż jego umiejętności w Barcelonie się nie przydadzą, bo Rossell tak sobie zażyczył.
Carles prychnął.
-Naprawdę nie zasługuje, żeby wiedzieć? Że klub chce go sprzedać? Naprawdę, Gerardo? 

_________________________________________________________________


To najdłuższy ze wszystkich rozdziałów :3 Połączyłam dwa i tak oto wyszło. Jestem z tego nawet w miarę zadowolona. I pragnę was poinformować, że chyba jesteśmy już w połowie :3 A jeżeli nie to prawie :D 
Dziękuję za wszystkie komentarze :*
Buziaki :* ♥ 





5 komentarzy:

  1. Szkoda Cesca, tyle nieszczęść naraz.
    Już jest załamany, a informacja o sprzedaży raczej mu nie pomoże...
    Mam nadzieję, że Blanca się ogarnie i do niego wróci, powinni być razem :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. uduszę cię za tą końcówkę ! jezu, ale sie rozryczałam.. :( już tak wszystko się fajnie układało .. no ale niestety zawsze jest tak, że jak się wali, to wszystko :( smutno bardzo.. jeszcze ten transfer..
    no, ale czekam z niecierpliwością na następny :) buziaki :*:* i dużo weny życzę :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Możesz mi powiedzieć skąd Ty bierzesz pomysły na tak cudowne rozdziały? Do tej pory czytałam to opowiadanie, ale dopiero teraz zebrałam się na dodanie komentarza ;)
    Ta końcóweczka mi się nie spodobała...wszystko tak ładnie, pięknie szło, a tu lipa...
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    A Ty gdybyś miała czas i ochotę to zajrzyj do mnie na http://loveme-or-hatemexxx.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Weszłam tu dlatego, że dostałam od Ciebie link na asku i pomyślałam 'a co mi tam, wejdę.' i jestem mega pozytywnie zaskoczona. Bardzo fajne opowiadanie. Tak mi żal Cesca. Najpierw opuściła go Daniella, teraz będzie musiał się rozstać z Lią, a do tego Blanca. ;-; I jeszcze klub chce go sprzedać. Utuliłabym go. <3 czekam na następny rozdział. Informuj mnie na asku: ask.fm/cherry3112
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń