piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 15: Przy­jacielu, czy po śmier­ci od­ku­pisz mi życie?


Dedykacja dla Rafała- za to jaki jest, choć czasem bywa naprawdę wredny ♥ 

Barcelona, grudzień 2013

 Cesc otworzył oczy, łapczywie i szybko nabierając powietrza w płuca. Nagle zorientował się, że nadal jest w swojej sypialni. Sam. Znowu. Ze zrezygnowaniem opadł na poduszkę.
"Cholera... Daniello, dlaczego mnie nękasz?"
  Koszmar, w którym słyszał, że jest złym ojcem, pojawiał się ostatnio co noc. Zawsze taki sam. Zawsze tak samo się kończył. Zawsze Fabregas nie mógł się po nim pozbierać do kupy.

  Tego dnia mijały "regulaminowe" dwa miesiące,które piłkarz dostał na pożegnanie z Lią. Ale wciąż nie był gotowy na to, żeby ją oddać. Wciąż czuł, że potrzebuje jej do normalnego funkcjonowania. Wciąż była jego kotwicą, która utrzymywała go w jednym miejscu.
 Nagle Cesc usłyszał dzwonek swojego telefonu. Sięgnął po niego na szafkę nocną i spojrzał na wyświetlacz. Nieznany numer. Odebrał.
-Słucham? 
-...Cescy?- odpowiedział mu niepewny kobiecy głos.
-Tak?- powiedział Fabregas, marszcząc brwi. 
- Tu Daniella...Ja...nie bardzo mogę przyjechać po Lię...- oprócz niej piłkarz słyszał jeszcze kilka stłumionych głosów, jakby wokół rozmawiającej przez telefon Dani kręciło się parę osób, wywołując niemałe zamieszanie- Max, mówię ci, że bordowy nie będzie pasował do granatowego! 
-Gdzie ty jesteś?- spytał Cesc, wykorzystując chwilę ciszy. 
"Max? Jej nowy gach? Super, zastąpił mnie jakiś chłoptaś od rozróżniania kolorów. Pięknie, no po prostu pięknie" 
-W Tokio. Jesteśmy tu z całą agencją, robimy zdjęcia do jakiejś badziewnej reklamy biżuterii- odparła Daniella. Po chwili dodała- Fabs, nie mogę przyjechać, zaraz po powrocie do Londynu jadę do Rio. Będę całkowicie nieosiągalna przez następne parę miesięcy. Mógłbyś zająć się Lią chociaż do marca? Później jakoś to uregulujemy.
"Uregulujemy? Opieka nad naszą córką to jakaś umowa? Kontrakt do podpisania czy co?"
-Oczywiście. W takim razie miłej zabawy- odparł spokojnie Cesc. 
-Do zobaczenia, Fabregas- powiedziała kobieta, jakby była skupiona na czymś zupełnie innym.
Piłkarz już miał się rozłączyć, ale dodał z ironią w głosie:
-I powiedz Max'owi, że kolory blaugrana zawsze do siebie pasują.
 Nie czekając na odpowiedź nacisnął czerwoną słuchawkę i rzucił telefon na kraniec łóżka, jak zwykł robić po wyłączeniu budzika. Westchnął głęboko.
 I dopiero w tym momencie dotarło do niego, że ma Lię na wyłączność jeszcze przez prawie cztery miesiące albo nawet więcej. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
"W końcu coś mi się udało"
 Zeskoczył na podłogę i o mało nie zabił się o własne korki, które stały przy drzwiach. Pobiegł po pokoju córki. Wziął ją na ręce i zaczął podrzucać, nie mogąc opanować śmiechu.
-Kocham cię, słońce!
 A  Lia, prawdopodobnie nie mając pojęcia o co chodzi jej tacie, zaczęła śmiać się razem z nim.


*****
 Fabregas przetarł twarz dłońmi i westchnął głęboko.
 Pique obiecał przyjść do niego razem z Shaki i Milanem, aby uczcić powrót ukochanej ze stosunkowo krótkiej trasy koncertowej.
"Wszystko przez te święta" 
 Cesc bronił się tego jak ognia, ale niestety- stało się. Mimo, że Gerard był jego przyjacielem niemal od zawsze, kumplem jeszcze z młodzików, nie cieszyła go za bardzo ta wizyta. Kiedy Shakira wyjechała, on i jego syn byli w jego domu non stop. Choć Fabs musiał przyznać, że ten czas był dla niego zbawieniem, ucieczką od problemów, w których ostatnio wręcz tonął.
"No ale ileż można wytrzymać z takim debilem!"
 Mimo wielu prób odmowy, Gerard był nieugięty. Cesc z niechęcią więc przygotował kolację.
Po raz ostatni postanowił sprawdzić czy salon rzeczywiście jest gotowy na przyjęcie gości. Lia jak zwykle siedziała na kocyku po środku pokoju, gaworząc do zapatrzonego w dziewczynkę psa. Fabregas uśmiechnął się na ten widok, poprawiając sztućce.
  Ostatnimi czasy to ona dawała mu siłę. Zawdzięczał jej wszystko. To dzięki niej nie zwariował. To dzięki niej przeżył rozstanie z Daniellą. To dzięki niej równie szybkie nadejście jak i odejście Blanci go nie zrujnowało.
"Kurwa, gdyby to wszystko potoczyło się inaczej... Gdybym się w to tak cholernie nie angażował..."
Dzwonek do drzwi wyrwał go z zamyślenia. Przemierzył korytarz i na chwilę spojrzał w lustro.
"Wyglądasz jak śmierć, Cescy"
Po raz ostatni poprawił swoją białą koszulę i przybrał sztuczny uśmiech.
"Nie dajmy się zwariować"
  Głęboko westchnął i otworzył drzwi wejściowe swojego domu.
  Stała przed nimi Shaki z Milanem na rękach. Kiedy zobaczyła Cesca, uśmiechnęła się, ale podobnie jak Fabregas- niesamowicie sztucznie.
  Widząc to, piłkarz zmarszczył brwi i spytał nieufnie, zapominając o przywitaniu:
-Coś się stało?
  W oczach kobiety po chwili pojawiły się łzy, więc spuściła wzrok. Na jej ustach nie było już uśmiechu, nawet tego sztucznego.
-Odpowiesz mi?- Cesc zrobił krok w jej stronę. Był coraz bardziej zaniepokojony zachowaniem Kolumbijki.
-Gerard miał wypadek.. - Shakira urwała i potarła ręką czoło- Jest w szpitalu... Nie mogę jechać tam z Milanem. Zajmiesz się nim na kilka godzin?- powiedziała, ocierając łzy.
Fabregas na chwilę przestał oddychać.
"Jak to, kurwa, "miał wypadek'?"
Nagle znowu zaczął trzeźwo myśleć.
-Wejdź. Mam pomysł.
*****
  Pani Renette zjawiła się po kwadransie. Przyjaciele zostawili dzieci pod opieką starszej kobiety i ruszyli do szpitala.
  Shaki płakała przez całą drogę. Przestawała tylko na moment, kiedy Cesc gwałtownie dodawał gazu. Mówiła "zwolnij, bo ty też wylądujesz w szpitalu", po czym znowu wybuchała potokiem łez.
  Cesc nadal nie wierzył w to co usłyszał.
"Gerard miał wypadek"
  Te słowa nadal dzwoniły w jego głowie, odbijając się głośnym echem.
  Kiedy tylko wpadli do szpitala i dowiedzieli się, w której sali znajdą Pique, od razu skierowali się do pomieszczenia z numerem "43".
"Hmm... Co za cholerny zbieg okoliczności..."
  Shaki weszła do niego jako pierwsza, zostawiając Cesca na pustym korytarzu. Kazała mu zadzwonić po Puyola i Messi'ego. 

  Przez jego głowę przewijały się miliony myśli. Skąd wiadomo w jakim Gerard jest stanie? Ma tylko otarcia na twarzy? Złamaną rękę? Czy może potrzebuje transfuzji krwi...
"Kurwa, przecież nie mamy takiej samej grupy krwi!" 
 Po chwili westchnął głęboko. Wypuszczając powietrze z płuc, poczuł, że jego mózg już dawno przestał pracować.
"Spokojnie, Cescy. Nie może być przecież tak źle" 
 Kiedy po raz setny przemierzał odległość od początku do końca pustej poczekalni, zaczepił go pewien starszy mężczyzna w białym fartuchu.
-Pan z rodziny?- spytał, wskazując na drzwi z napisem "43".
-Nie. Ja jestem... przyjacielem- odpowiedział Fabregas, uciekając wzrokiem od bystrych oczu lekarza.
-Rozumiem, że pani Mebarak jest w środku.
Cesc pokiwał głową. Mężczyzna w fartuchu westchnął ciężko.
-Proszę jej przekazać, by później zajrzała do gabinetu dr. Ovellara- lekarz odwrócił się na pięcie i odszedł.
  Po chwili drzwi do sali się otworzyły. Stanęła w nich Shakira- miała podpuchnięte i czerwone od płaczu oczy. Wytarła dłonią ostatnie łzy i powiedziała cicho:
-On chce z tobą rozmawiać.
*****
  Cesc delikatnie zamknął za sobą drzwi. W sali panował spokój i bezruch. Ciszę przerywało tylko pikanie jakiejś aparatury i stabilny, lekko charczący oddech Gerarda.
  Fabregas usiadł na krześle obok jego łóżka. Przyjaciel spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko, nieprzytomnie mrużąc oczy. Widać, że go to wszystko męczyło.
-Ale sobie wybrałeś moment, stary- powiedział pomocnik, próbując się uśmiechnąć. Widząc wycieńczonego, poobijanego Gerarda czuł, że jego wytrzymałość i obietnice, że będzie silny, tracą na wartości.
-To chyba koniec, mordo...

Cesc pociągnął nosem, poczuł jak oczy zaczynają go piec.
-Nie becz...-Pique mówił coraz ciszej- Musisz zająć się Shaki. Pomóż jej się po tym wszystkim pozbierać, kiedy już... I ty sam też bądź silny, dobra?
  Fabregas pokiwał lekko głową. Nagle pikanie zamieniło się w długi, przeciągły dźwięk. Cesc z przerażeniem popatrzył na Gerarda, którego spojrzenie było z każdą kolejną chwilą bardziej błędne i nieobecne. Po chwili w sali zaroiło się od pielęgniarek i lekarzy. Kazali mu się odsunąć, a po chwili jakaś kobieta w fartuchu wypchnęła go za drzwi, zamykając pomieszczenie. 

 Cesc wypadł na korytarz. Był tam już Leo i Carles. Messi podszedł do niego i powiedział spokojnym, opanowanym głosem:
-Fabs, będzie dobrze. Musi być.
 Pomocnik oparł się o ścianę, a jego oddech robił się coraz bardziej nierównomierny. Czuł, że brakuje mu powietrza. Czuł, że się dusi. Spojrzał na Argentyńczyka ze łzami w oczach.
-Nie będzie dobrze...-odparł bezgłośnie.
 Leo nie czekając długo przyciągnął go do siebie.
 Cesc poczuł jak jego wzrok traci na ostrości. Wszystko przestało mieć jakikolwiek kształt, a nawet kolor. Wszystko przestało mieć jakikolwiek sens...
 ____________________________________________________

Przepraszam was za to co zrobiłam, ale wybaczcie- musiałam. Wierzcie mi, że będzie dobrze, naprawdę :* 
Nie płaczcie (ja pisząc to, wylałam litry łez za was wszystkie)  :(
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Nawet nie wiecie jak to potrafi człowieka zmotywować :3
I jeszcze jedna sprawa.... Ostatnio w moim opowiadaniu pojawia się dużo przekleństw. Ten kto mnie zna, ten wie, że ja raczej...no.. przeklinam (tak trudno się do tego przyznać). Ale wiem, jak bardzo to może wkurzać. Mimo to musiałam dodać ten swego rodzaju środek stylistyczny (pani od języka polskiego byłaby dumna… chociaż nie, raczej nie), ponieważ...no kurczę, jakoś tak nie potrafię. W niektórych sytuacjach tylko przekleństwo wyrazi odpowiednie emocje. Jeżeli komuś się to nie podoba, proszę wyrazić opinie w komentarzach :)
No i oczywiście zaleję was teraz masą obrazków Fabrique :3 a taki mały spam 
Buziaki :* ♥ 














(historia rodem ze zgrupowania reprezentacji Hiszpanii) 








9 komentarzy:

  1. Ej no jak mogłaś uśmiercić Geriego? :(
    Nie zgadzam się.
    Jak się wali to wszystko na raz.
    Dobrze chociaż, że Cesc zatrzyma Lię na dłużej, ale powinien walczyć o prawo do opieki nad nią jeśli Daniela ma do niej takie podejście.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na rozdział 5 http://nowyourejustaghost.blogspot.com/ :)

      Usuń
  2. O Jezu. Coś ty zrobiła ?! A tak serio to płacze :( Geri <3 Teraz to ja juz kompletnie nie wiem co dla nas szykujesz :D każdy rozdział to większe zaskoczenie :p oczywiście pozytywne ! (Może poza śmiercią Pique, ale rozumiem że takie były potrzeby opowiadania) ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. boże i znowu ryczę :(
    tak smutno... i że to jeszcze Geri... :(
    rozdział świetny :) bardzo cieszę się, że Cescy będzie mógł się dłużej opiekować Lią :)
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :*
    buziaki i życzę dużo weny :*:* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega jest! Ale kurde jak mogłaś Pique uśmiercić?;_; mam nadzieję że później serio wszystko będzie ok bo jak nie to Ci dupy nakopie hahaha :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest super, ale nie podoba mi się, że to koniec Geriego.. :(
    Jak mogłaś?!
    Czekam na następny (weselszy) rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Początek taki piękny, ucieszyłam się że Cesc będzie miał Lię na dłużej. A później, jak mogłaś uśmiercić Geriego? No płacze przez ciebie. ;-; Tak bardzo smutno. Czekam na następny rozdział. Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłam dzisiaj czytać to opowiadanie. Zeszło mi wszystko na jednym tchu. Chociaż nie jestem wielkim kibicem Barcy, to jednak Fabregas jest moją ulubioną postacią z tego klubu.
    Uwierz mi, że naprawdę trudno doprowadzić mnie do płaczu. Ale po przeczytaniu tego rozdziału, musiałam sięgać po chusteczki :<
    Jak mogłaś?! Tylko nie Gerard!! :<
    Weź go uratuj :D

    OdpowiedzUsuń