poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 4: Szukasz przyjaciół? Nie szukaj daleko. Niektórych dawno już nie doceniłeś.


Dedykacja dla pani Agnieszki- za to ile mnie nauczyła i jak bardzo mnie zmotywowała 

Barcelona, wrzesień 2013 

 Następne tygodnie mijały, a każdy kolejny był podobny do poprzedniego. Dawno już zaczęła się liga, a to oznaczało monotonię, całkowity brak czasu i ciągłą pracę. Cesc powoli się do tego przyzwyczajał. Powoli przyzwyczajał się do pustego domu jaki zastawał po powrocie z treningów, meczów lub konferencji. Powoli przyzwyczajał się do ciemnej luki w jego życiu.
 Czas leczy rany... Fabregas lekko wątpił w prawdę, jaką niosą te słowa. Wcale nie było lepiej. Wiele było chwil zwątpienia w samego siebie, choć Cesc chciał walczyć. Chciał być silny, niewzruszony. I przez większość czasu był- uśmiechał się, żartował, bawił się z przyjaciółmi. Choć wszyscy dobrze wiedzieli co się stało, on wciskał im, że sobie radzi. Mimo to jedyną rzeczą jaką udało mu się osiągnąć to liczba punktów w tabeli ligowej i kilka pochwał od trenera....
 Daniella ani razu się nie odezwała. Cesc jednak dobrze wiedział gdzie jej szukać. Ale wołał najpierw trochę ustabilizować się psychicznie. Nie chciał, żeby ona widziała go w takim stanie. Żeby wiedziała, że to przez nią.
 Cesc coraz bardziej nie wiedział, co dokładnie powinien teraz zrobić. Na pewno chciał odzyskać Lię- to był priorytet, którym się kierował. Ale dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli pokaże się od tej strony bardziej niepohamowanej, nieodpowiedzialnie agresywnej, nie będzie nawet o czym rozmawiać. Fabregas trochę się zmienił. Nadal był tym samym wiecznym optymistą, jakiego wszyscy znali...tylko że kiedy był sam, nie było już tak kolorowo. Wtedy okłamywał sam siebie. Bezskutecznie. Tak więc nawet drużyny nie mógł w wieczność okłamywać, że "wszystko jest ok", choć bardzo chciał.
 Pewnego dnia, zaraz po treningu ,do Fabregasa, który po raz kolejny zamierzał ostatni opuścić szatnię, podszedł Messi. W pomieszczeniu było już pusto, zostali sami. Widać było, że napastnik nie do końca wie, jak rozpocząć rozmowę na tak drażliwy temat. Rozpoczął dość pewnie, jak na siebie. Ale mimo wszystko niepewnie.
- Słuchaj, Cesc... Ymm... Wiem, w jakiej znalazłeś się sytuacji- Leo zauważył, że ściśnięte szczęki mocniej zarysował się na twarzy Fabregasa- My...cała drużyna chce wiedzieć..... co planujesz teraz zrobić?
 Cesc zamknął swoją szafkę i założył torbę na ramię. Zmarszczył brwi, nadal lekko się uśmiechając.

-Co masz na myśli, Leo? Chodzi ci o transfer? Nie, na razie planuję zostać z wami.
-Tak? To super! Ale wiesz... chodziło mi raczej o Lię....- powiedział cicho Messi, bojąc się wybuchowej reakcji kolegi.
Katalończyk spuścił wzrok i pociągnął nosem. 

"A jednak wiedzą...jak ja mogłem być tak głupi"
-Słuchaj, Leo. Naprawdę doceniam troskę i wasze zainteresowanie, ale radzę sobie. Jakoś, ale radzę. Nie wiem jeszcze dokładnie, co zrobię ze sprawą Lii ale na pewno jej tak nie odpuszczę.
Messi uśmiechnął się nieśmiało i pokiwał głową. Przez chwilę stai w absolutnej ciszy. Jako pierwszy przerwał ją "Enano"
- A, i jeszcze jedno... Nie musisz przed nami tak ukrywać tego co się u ciebie dzieje. Wiesz, że każdy rzuci ci się na pomoc- Leo położył dłoń na ramieniu Cesca i zacisnął ją- Jesteśmy Kimś więcej niż kolegami z drużyny, pamiętasz?
Fabregas przez chwilę milczał, wpatrując się w przyjazne, ciemne oczy Messi'ego.
- Mes que un club...- powiedział cicho Cesc.
 Nagle Leo przyciągnął do siebie Fabregasa, zamykając go w niedźwiedzim uścisku, jaki krył się w niepozornym ciałku najlepszego napastnika na świecie.
*****
Pewnego cudownego, słonecznego, podobnego do wszystkich innych dnia, Pique obmyślił pewien plan.
Jak się łatwo domyślić- bardzo ciekawy plan.
 Podczas treningowej rozgrzewki, Gerard podszedł do "elitarnej grupy". Ci zawsze trzymali się razem. Traktowano ich niemal jak starszyznę. Byli też najlepszymi kumplami.
- Siema, Pique!- powiedział Puyol. Reszta umownie skinęła głowami, wykonując kolejne ćwiczenia rozciągające.
- No siema, siema... Słuchajcie, jest taka sprawa. Wiecie w jakiej sytuacji jest Fabregas...- rzekł, gestem głowy wskazując gestem głowy na Cesca, który jak zwykle w odosobnieniu robił pompki (Z przyklaśnięciem. Kilkadziesiąt z rzędu ) .
 Większość "elity" pokiwała głowami ze współczuciem, czemu towarzyszyły ciche pomruki typu: "Biedny chłopak".
- ...tak więc pomyślałem, że może zrobimy mu taki ...męski wieczór, jak za dawnych czasów, zanim sprawiliśmy sobie takie małe przedszkole.

-Racja- wyszeptał Leo, który zwykle był zafascynowany urokami ojcostwa. Właśnie- "zwykle".
- To ja wezmę FIFE!- zaproponował Alves, który z entuzjazmem podjął plan.
- A ja załatwię jakieś dobre procenty- rzekł Alba, w którego oczach zapaliły się znajome, szalone ogniki.
- Nie wątpię...- odparł Gerard z dezaprobatą.
 Sanchez prychnął śmiechem, udając kichnięcie. Alba popatrzył na kolegę i już miał coś powiedzieć, kiedy usłyszeli zdenerwowany głos Martino.
- Ej, wy! Za tydzień mój pierwszy mecz z Realem! Weźcie się w garść!
 Xavi uniósł rękę i krzyknął z uśmiechem:
- Dobra, Tata!

________________________________________________________________________________

Przepraszam za długość i jakość, ale no wiecie- koniec roku i te sprawy :) ( chociaż z moimi ocenami nie jest wcale tak najgorzej). Tak czy inaczej wiem, że wyszło to trochę za bardzo słodko. Tak trochę "rzygam tęczą". No ale trudno, jakoś muszę przez ten okres Cesca przejść. Będzie lepiej, obiecuję. Zauważyłam, że pod poprzednim rozdziałem jest tylko jeden, samotny, wołający o towarzystwo komentarz. Ulżyjcie jego cierpieniu i skombinujcie mu kolegę :) 
Buziaki :* ♥ 
A teraz "krótka"historia obrazkowa pod tytułem "Moja reakcja na info: FABREGAS ODSZEDŁ DO CHELSEA - część 1" 


Faza I: Śmiech i ogólne rozbawienie 







 
Faza II:  Zdziwienie i niedowierzanie 

















Faza III: Bunt i czynna agresja






Faza IV: Smutek i zniechęcenie do życia






 Faza V: "Trudno się mówi i idzie się dalej"                                                                                                   





5 komentarzy:

  1. Rozdział na początku bardzo smutny i aż mi się zrobiło szkoda Czesia. Ale oczywiście wspaniałomyślny Geri pędzi na pomoc ! No, bo któżby inny? xd Już sie boję tej imprezy xd
    Co do reakcji na odejście Fabsa, to miałam tak samo. Ale taka była jego decyzja, a wiem że bez powodu by jej nie podjął. Złamał mi tym serce, ale cóż ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jeżeli chodzi o komentarze, to może spróbuj wyłączyć tą weryfikacje obrazkową. U mnie pomogło, bo ludziom nie chce się przepisywać tych cyferek xd

      Usuń
    2. Dziękuję :* weryfikacja obrazkowa, powiadasz.... TurboDymoMan zobaczy co da się z tym zrobić i ponownie dziękuje za wskazówkę w swej wyprawie :D

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie piszesz i jak możesz to informuj mnie u mnie, gdziekolwiek, ale w zakladkach spam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Duma mnie rozpiera, gdy czytam co piszesz. Sama się tego nauczyłaś. Każdy z nas ma jakiś talent lub talenty. Wystarczy je odkryć. Myślę, że jeszcze nieraz mnie zadziwisz. Ale to bardzo dobrze. Na to czekam. Czekam na więcej. Lekkość pisania zawsze była WASZYM atutem. Gorąco, gorąco pozdrawiam. Chyba wiadomo KTO!

    OdpowiedzUsuń