Dedykacja dla Krystiana. To on uświadomił mi, że ludzie się zmieniają. Bardzo szybko.
coś dla zakłócenia ciszy
Barcelona, grudzień 2013
Cesc wybiegł na trybuny Camp Nou. Stadion był mroczny i spokojny, jedynie w tle słychać było muzykę, dobiegającą z sali bankietowej. Fabregas poczuł na twarzy lekki wietrzyk, który orzeźwił jego umysł.
Kilka metrów dalej, na jednym z ponad dziewięćdziesięciu tysięcy krzesełek, siedziała Blanca. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a pusty wzrok był wbity w martwy punkt gdzieś na boisku.
"Cesc, nie spierdol tego"
-Blanca, proszę, porozmawiaj ze mną- powiedział cicho, z trudem opanowując drżenie głosu. Bał się, że dziewczyna znów ucieknie.
-Odejdź, Fabregas... Mam cię już dość- odparła zmęczonym głosem, nawet na niego nie patrząc.
-Ale...-Cesc uciął i po chwili, ze zrezygnowaniem, usiadł obok Blanci- Dlaczego wtedy odeszłaś?
Dziewczyna pokręciła głową i odpowiedziała z poczuciem winy, jakby sama miała do siebie pretensje:
-Znowu ci uległam. Znowu byłam zbyt słaba, żeby ci się oprzeć. To coś trochę jak deja vu, wiesz?- Blanca pociągnęła nosem i westchnęła cicho. Po chwili spojrzała na Fabregasa i dodała, zadowolonym tonem- A moje odejście było swego rodzaju słodką zemstą.
-Zemstą?- zdziwił się Cesc, marszcząc brwi.
Dziewczyna prychnęła śmiechem, odwracając wzrok.
-No tak. Na co ja głupia liczyłam. Ty mnie nie pamiętasz, prawda?- powiedziała spokojnie.
Cesc z przerażeniem zaczął szukać w pamięci kogoś o takim imieniu, wyglądzie albo co najmniej kogoś kto to wszystko ma i na dodatek zna Neymara.
Zemsta? Czyli oni znali się jeszcze przed tą randką?
"Kurwa, dziewczyno! Kim ty jesteś?!"
W akcie bezsilności, Fabregas westchnął i pokręcił głową. Nie pamiętał jej.
Zapadł długa chwila ciszy. Cesc czuł, że jego ciało drży z zimna, ale wcale nie zamierzał wracać na salę- czekał na wyjaśnienia ze strony Blanci.
Ją również co jakiś czas przechodził nieprzyjemny dreszcz spowodowany albo niską temperaturą, albo emocjami, które nią targały.
Nagle dziewczyna odetchnęła głęboko. I zaczęła mówić. Spokojnie, tonem całkowicie wypranym z jakichkolwiek uczuć.
-Latem, pięć lat temu, kiedy byłeś jeszcze w Arsenalu, przyjechałeś na wakacje do Barcelony. Ot, niezobowiązujący wypad do Hiszpanii... Poznałeś tutaj pewną dziewczynę. Dla ciebie to była tylko krótka zabawa. Ale dla tej naiwnej małolaty to były dwa najcudowniejsze tygodnie w jej życiu. Zakochała się w tobie bez pamięci...- Blanca zamilkła i po chwili dodała ze smutkiem w głosie- Wiesz jak się czuła, pewnego dnia budząc się bez ciebie? Kiedy wyjechałeś do Anglii, bez słowa pożegnania?...To ja byłam tą dziewczyną, Cesc. Ja. I nie jesteś sobie w stanie nawet wyobrazić tego, co wtedy czułam.
I w tym momencie Fabregasa olśniło.
"Kurwa"
Wróciły wszystkie wspomnienia. Wróciły całe dwa tygodnie w słonecznej Barcelonie, spędzone u boku ślicznej, młodej Hiszpanki. A później jego wyjazd. Kilka dni wyrzutów sumienia. Kolejna dziewczyna.
Spoliczkował się w myślach.
-Przepraszam, Blanca...naprawdę przepraszam...- Cesc czuł, że wzrasta w nim poczucie winy.
-A wiesz co bolało najbardziej?- jej słowa stały się chłodne, a ona odwróciła głowę i spojrzała prosto w brązowe tęczówki Fabregasa- Kiedy kilka tygodni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
"Yyy...Co?"
-Chciałam urodzić dziecko...-nagle głos Blanci się załamał, a ona spuściła wzrok, wbijając go w swoje zmarznięte dłonie-...ale poroniłam w trzecim miesiącu.
Widząc jak po jej policzkach zaczynają spływać łzy, Cesc nie wytrzymał.
"Jak mogłem być tak cholernym dupkiem?"
Fabregas przyciągnął do siebie dziewczynę i ją przytulił. Bał się, że go odepchnie. Ale ona tego nie zrobiła. Wciąż płakała, a on gładził ją po włosach. Po kilku minutach głębokiej ciszy, Cesc w końcu powiedział półgłosem:
- A może jesteśmy na siebie skazani?...Dwoje pechowców, którzy nie mają nic do stracenia.
Blanca odsunęła się odrobinę od Fabregasa i spojrzała mu w oczy.
-Jaką mam pewność, że i tym razem mnie nie zostawisz?- w jej głosie brzmiała niepewność.
-Mógłbym powiedzieć to samo- odparł i po chwili wzruszył ramionami- Nie wiem. Po prostu wydaje mi się, że limit bólu w obie strony został już wykorzystany.
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno.
-W takim razie zaryzykuję...ale niczego ci nie obiecam- jej głos raczej nie wyrażał pewności, ale z jej oczu Katalończyk wyczytał, że już zdecydowała.
Fabregas nie mógł uwierzyć, że naprawdę się zgodziła.
-Jesteś w stanie znowu mi zaufać?- spytał.
-Nie. Jeszcze nie...Ale chyba cię kocham Cescy- odpowiedziała szeptem.
"Tym razem nie zmarnuję szansy"
Po chwili Fabregas zaczął delikatnie całować Blancę. Kiedy dziewczyna odwzajemniła jego gest, pocałunek stał się o wiele bardziej namiętny. Cesc wpijał się w nią ustami jakby się dusił, a ona była powietrzem. I zapomnieli o wszystkim- o przyszłości, przeszłości- byli tylko oni.
Nagle zaczął padać deszcz. Blanca odsunęła się od Fabregasa i spojrzała mu w oczy.
-Warto było czekać- szepnął, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna opsrła oczoło na jego ramieniu.
-Obiecasz mi, że to się nie skończy?- spytała po długiej chwili ciszy, zakłócanej tylko przez głuche odgłosy zimnych kropli, uderzających o ziemię.
-Obiecuję- odparł Cesc.
Po chwili wstał, wziął ją za rękę i rzekł:
-Chodźmy stąd. Chcę ci pokazać pewne miejsce...- po czym uśmiechnął się do niej.
I już wiedział, że tym razem się uda.
______________________________________________________________
No więc tak- bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za moją długą nieobecność. Ale przez tydzień byłam u mojej przyjaciółki (z tego miejsca pozdro dla Kasi), a później oczywiście coroczne, wielkie, rodzinne święto- i dwa dni bieganie po kuchni. Dalej- moja mama ma urlop (więc robię wszystko dookoła i mam pracy tyle, ile Messi hajsu). Niestety, w piątek znowu wyjeżdżam, więc przez ponad tydzień nowy rozdział na pewno się nie ukaże. Ale być może jutro (albo jeszcze dziś) uda mi się dodać epilog #1.
No właśnie.
I tutaj zaczyna się zabawa.
To nie jest jeszcze koniec tej historii ( tak, wiem, zniszczyłam wszystkie wasze nadzieje). To jedynie koniec pierwszej części, która głównie kręciła się wokół Danielli, Blanci, opieki nad Lią, wypadku Gerarda i wielu, wielu innych.
Część druga będzie dalszym ciągiem przygód Fabregasa, tyle że problematyka będzie raczej inna. Jaka- zobaczycie same :)
No i jeszcze jedna sprawa.
Jesteśmy w połowie tego opowiadania. A w połowie drugiej części- chciałabym założyć nowego bloga. Kiedy skończę drugą część- jeszcze jednego. Chciałabym, żebyście wybrały nowego bohatera nowego opowiadania i odsyłam was do sondy w prawym górnym rogu :)
Jak zapewne zauważyłyście- pojawił się soundtrack do rozdziału :) Co wy na to? Piszcie w komentarzach :*
A i jeszcze ta pogoda... Ciągle gorąco, 40 stopni w cieniu, zero deszczu od prawie miesiąca, zdycham już od tego wszystkiego... a to i tak jeszcze nie koniec! Boże, daj mi siły i chociaż odrobinkę deszczu :)
Dziękuję za wszystkie komentarze, jesteście cudowne :3
Buziaki :* ♥
Bo liczy się pierdolnięcie :D
OdpowiedzUsuńTrochę mało tej akcji ale jak już pisałam na asku rozdział jest świetny! <3
OdpowiedzUsuńP.S Zazdroszczę Ci takiej pogody.. U mnie od tygodnia cały czas pada, burze i prawie zero słońca..
Powiem krótko: Zajebiście :)
OdpowiedzUsuńSoundtrack jak najbardziej przypadł mi go gustu :D
OdpowiedzUsuńJak chcesz deszczu to wbijaj do mnie bo od południa ciągle pada ^^
Rozdział świetny <3
No i super :*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba taki rozwój akcji :)
Nie wiem gdzie ty mieszkasz, u mnie cały czas pada...
Pozdrawiam :*
No i nareszcie się dogadali :)
OdpowiedzUsuńSuper !
A u mnie upały się skończyły :c
Super :-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się dogadali ;))
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, no!
Czekam na następny ;*
ps. zapraszam do siebie na rozdział piąty http://loveme-or-hatemexxx.blogspot.com ;)
Świetny rozdział. Czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńPS. zapraszam na nowy rozdział: http://perdoname-miamor.blogspot.com/2014/08/la-verdad.html